Kocham stare auta.
Tak po prostu.
No ok, może nie tak po prostu, bo kocham je za coś. Za to jak wyglądają, za ich kanciaste kształty, za (przeważnie) tylny napęd, uwielbienie dla chromu i tym podobnych dodatków a przede wszystkim za prostotę.
Na prózno w większości z nich szukać takich fajerwerków jak ABS, kontrola trakcji, czy nawet wspomaganie kierownicy. Nawet elektryczne szyby to niezwykle rzadki rarytas, choć przynać trzeba że mam na myśli głównie auta europejskie i japońskie, bo amerykańska motoryzacja to zupełnie inna historia.
Co jednak jest tak fascynującego w tej prostocie, która dziś dla większości jest już w zasadzie nie do przyjęcia?
Dla mnie te pojazdy pozwalają kierowcy zaznać pełni przyjemności z prowadzenia. Większość z nich nie jest tak szybka ani nie prowadzi się tak dobrze jak współczesne wozy. Nie dają takiego samego poczucia komfortu ani bezpieczeństwa w trakcie podróży, a jednak jest w nich coś wspaniałego, jakiś dziwny rodzaj magii, który sprawia, że wcale nie chce się w nich jechać jak najszybciej, ale pragnie się, by podróż trwała możliwie najdłużej, by w pełni delektować się doznaniami docierającym do kierowcy.
Dużą rolę w przyjemności prowadzenia daje wspomniany już tylny napęd. Uwolnienie przednich kół od podwójnej roli – napędu i nadawania kierunku wychodzi tylko na dobre. Do tego dźwięk pracującego wału napędowego przebiegającego wzdłuż całego wozu (zwłaszcza słyszalny w tak bliskich nam konstrukcjach jak fiat 125, polonez czy łada 2105) pomaga wczuć sie w klimat szalonych lat 70′ i 80′.
Czy takie auta trudno się prowadzi? Na pewno nieco trudniej niż współczesne przednionapędowe kompakty, które robią wszystko by być do granic możliwości bezpieczne ale przy tym również nudne. Tymczasem po klasycznych wozach spodziewać się można wszystkiego tylko nie nudy. Z racji wieku samochody te często wymagają wzmożonej opieki a ich właściciele powinni być gotowi na różne przygody w trasie. Uślizgi tylnej osi (zwłaszcza w mocniejszych wersjach, o czym za chwilę), daleka od ideału dokładność układu kierowniczego, wąskie opony o wysokim profilu, słabe układy hamulcowe, nierzadko jeszcze z hamulcami bębnowymi na obu osiach (chociaz np polonez i fiat 125 miały 4 tarcze) wszystko to sprawia, że jazda klasykiem wymaga wiele uwagi i ostrożności.
Moje ulubione wozy z tamtych lat to wspomniane Fiat 125p, Łada 2105/2107, Polonez a także Opel Kadett C, Mercedes W123 a później W201, Opel Rekord, Ford Taunus, a z kronikarskiego obowiązku wspomnę także o BMW serii E21 i E30.
Fabrycznie wzmocnione wersje tych wozów były wtedy szczytem marzeń i sprawiały ogromną frajdę z jazdy.
Łada z silnikiem 1700 o mocy 80KM (przy masie niespełna 1100kg) to najsłabsze z przywołanych aut.
Fiat 125 w wersji akropolis nawiązującej do jego występów rajdowych posiadał silnik 1800 z fiata 132 o mocy 105KM (przy masie ok 1000kg).
Polonez miał krótkei serie z silnikiem 2000 i mocy 112KM oraz praktycznie niespotykaną wersję 1.5 turbo o niebagatelnej mocy 190KM (masa ok 1100-1200kg)
Produkowany pod koniec lat 70′ Opel Kadett C choc najbardziej popularny z silnikami 1.1 i 1.2 (55-60KM) występował także w wersji 1900 o mocy 105KM co przy masie ok 900kg zapewniało na owe czasy sportowe osiągi.
Opla Rekorda D wyposażano w silnik 2800 o mocy ok 140KM, podobnie jak mercedesa W123, który jednak z tej samej pojemności generował ok 180KM, co jednak przy masie oscylującej wokół 1500kg nie przekładało sie na osiągi tak bardzo jak w przypadku lżejszych aut.
Nowość w stajni mercedesa – W201 (znany też jako model 190)w najpopularniejszych wersjach miał 70-110KM (z silników benynowych lub dieslowskich) ale produkowano także naprawdę mocne wersje, od prostego 6-cylindrowego 2600 – 168KM po bardziej zaawansowane technicznie egzemplarze wyposazone w silniki R4 16v coshwortha o pojemności 2300 (185KM) i 2500 (195-235KM).
Wspominałem jeszcze o BMW. W modelu E21 produkowanym do 1983r podstawowy silnik 1.6 produkował 76KM, podczas gdy topowy 2.3 wytwarzał niemal dokładnie 2 razy tyle. A wszystko to przy masie niespełna 1100kg. Kolejny model – E30 zaczynał wyżej, bo podstawowe 1.6 dawał 104KM a najmocniejsze silniki to R6 3,2 z mocą 197KM i przygotowane specjalnie dla wersji M3 silniki R4 2.3 generujące 200-220KM, przy masie o ok. 100kg wyższej niż w starszym modelu.
Nie starczyło by czasu, by opisać wszystkie wspaniałe wozy z lat 70′, 80′ i początku 90′. Pominąłem całkowicie motoryzację amerykańską, jednak do niej jeszcze wrócę w przyszłości. Czar aut z tamtych lat nie przemija, a co więcej zdaje się lśnić coraz większym blaskiem. Zadbane egzemplarze na aukcjach internetowych osiagają ceny na poziomie współczesnych nowych aut i to nie tylko tych najtańszych. Czy warto kupować klasyka? Jeśli praca przy samochodzi sprawia ci radość, lubisz wyróżniać się na drodze i czerpać przyjemność z jazdy do jak najbardziej tak!