Francuski numer
Francuzi zaskoczyli mnie już drugi raz w ciągu ostatnich paru miesięcy. Pierwszym zaskoczeniem była prezentacja Peugeota 301, który urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. Drugim była informacja, że auto to będzie mieć bliźniaka – Citroena C-Elysee
Atak klonów?
301 i C-Elysee są dla siebie tym samym czym 107 i C1, a więc mamy do czynienia z tym samym autem, pokrytym jedynie nieco innego kształtu blachą. Również we wnętrzu różnic jest niewiele, ograniczają się niemal wyłącznie do kierownicy, lewarka zmiany biegów i tym podobnych detali.
Różnic próżno szukać także w wersjach wyposażenia (choć mają różne nazwy) czy silnikach. Przeglądając konfiguratory obu marek dochodzę jednak do wniosku, że ciut lepiej wypada Peugeot, proponując bardzo ciekawe i korzystne pakiety dodatkowe. Za to w Citroenie mamy do wyboru więcej rodzajów wykończenia wnętrza.
Korzyści dla nabywcy
Mamy więc dwa identyczne auta, dostępne z tymi samymi opcjami (poza wspomnianymi pakietami), takimi samymi silnikami i w niemal identycznych cenach. Dla kupującego to same korzyści, bowiem z czystym sumieniem może wybrać auto jego zdaniem ładniejsze, lub markę do której jest bardziej przywiązany nie tracąc przy tym żadnych korzyści, które mogło by oferować drugie auto.
Nadal uważam, że zarówno 301 jak i C-Elysee to nadzwyczaj udane konstrukcje, świetnie wpisujące się w potrzeby rynku i mam nadzieję że odniosą sukces. Mój typ to wciąż środkowa wersja wyposażenia z silnikiem 1.6VTI 115KM, w kolorze „brązowy nocciola”.