Montujemy halogeny :)

   Żeby moja skoda w końcu wyglądała jak prawdziwa rajdówka, postanowiłem zamontować w niej halogeny. Oczywiście nie mam na myśli świateł przeciwmgielnych (choć na te pewnie też kiedyś przyjdzie czas) ale reflektory dalekosiężne. Kiedy w lutym jechałem nocny mini-kjs bardzo odczułem brak dodatkowego oświetlenia. Zakupiłem więc 2 halogeny marki WESEM i zacząłem przygotowania do montażu.

17667

Przygotowania

Oprócz halogenów potrzebne były jeszcze:

– przekaźnik (ja kupiłem w internecie bodajże od Lublina czy czegoś podobnego, grunt, żeby miał odpowiednie wejścia)

– żarówki H3

– kable – u mnie starczyło jakieś 4-5m przewodu w sumie

– trochę konektorków

– taśma izolacyjna 😉

– przełącznik

Oprócz tego oczywiście trochę kluczy i śrubokręt.

 

Działamy!

Na początek trzeba było zdjąć zderzak. Okazało się, że w skodzie mocowany jest na zatrzaski, więc po chwili kombinowania udało się go zdjąć. Tzn. połowę, bo zderzak jest dzielony na 2 😉 Stalowa belka była nieco zardzewiała, więc korzystając z tego, że jest na wierzchu została odmalowana farbą antykorozyjną.

Pozostało więc wywiercić dziury w odpowiednich miejscach w zderzaku (oczywiście wcześniej wszystko pomierzyłem) i założyć uchwyty halogenów. W międzyczasie, po wymontowaniu atrapy chłodnicy i lewego reflektora przeciągnąłem do kabiny kabel, który miał później zasilać halogeny. Przewód masowy podłączyłem pod masę reflektora (na zdjęciu powyżej śruba w prawym górnym rogu).

Kiedy farba wyschła, można było założyć zderzak i dokończyć podłączanie przewodów. Teraz zostało jeszcze poskładać to do kupy w kabinie i podłączyć wszystko przez przekaźnik tak, żeby dodatkowe światły działały tylko przy włączonych minimum światłach pozycyjnych.

 

Ponieważ skoda jest wyjątkowo prostym autem, to dostanie się do przełącznika świateł nie było żadnym problemem. Zdjęcie pokrętła, pod nim jedna nakrętka, którą dało się odkręcić bez użycia klucza i voila, przełącznik na wierzchu 😉 Szybki badanie z użyciem miernika uniwersalnego pozwoliło znaleźć przewód, w którym prąd pojawiał się dopiero po włączeniu świateł. Do niego podpiąłem dwa przewody, jeden prowadzący bezpośrednio do przekaźnika, a drugi do przełącznika.

 

 

Wcześniej trzeba było jeszcze znaleźć gdzieś masę – wziąłem ją z jednej ze śrub na karoserii. Potem pozostało już tylko podłączyć wszystkie przewody do przekaźnika, zamontować włącznik we właściwym miejscu i gotowe.

 

 

 

Tak to finalnie wygląda:

 

A tak świeci:

same świtała mijania:

 

mijania + halogeny

 

i same halogeny

Autor: Szczepan Wojdyła

Szczepan Wojdyła - z zamiłowania i powołania kierowca, z wykształcenia politolog, zawodowo zajmuje się reklamą. W chwilach wolnych od pracy pisze bloga i pracę doktorską. Kocha samochody - im starsze tym lepsze, podziwia włoska motoryzację i uwielbia prowadzić wszystko, co ma kierownicę i 4 koła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *