A ja chcę poloneza!

Do tego wpisu niejako zmusił mnie artykuł, który niedawno pojawił się na portalu Klubu Jagiellońskiego.
http://jagiellonski24.pl/2015/01/25/kup-pan-poloneza/

Odnoszę wrażenie, że autor tego artykułu zupełnie nie rozumie kompleksowości problemu jakim jest stworzenie (czy może odtworzenie?) krajowego przemysłu samochodowego.
Przede wszystkim boli postawienie sprawy – nie, bo nie. Nie da się. Nie można. Nie ma sensu. Z przykrością stwierdzam, że to bardzo „polskie” myślenie…
Autor artykułu upiera się, że produkcja krajowego samochodu nie ma sensu bo:
a) nie da się tego zrobić, bo przemysł samochodowy nie istnieje, więc nie ma gdzie go wyprodukować.
b) nawet jak się da, to nikt go nie kupi, bo nie ma salonów
c) nawet jak kupi, to nie będzie miał go gdzie serwisować, bo nie ma sieci serwisowej
Oprócz tego autor zafiksował się na nazwie polonez (która moim zdaniem nie ma żadnego znaczenia) i wytacza przeciwko niej ciężkie działa, no bo przecież nikt na świecie nie zna poloneza. A kto znał dacię przed loganem albo skodę przed felcią?

Projekt poloneza 2015

Może więc wszystko po kolei.
Fabryka FSO na Żeraniu nadal istnieje. Co więcej, deklaruje gotowość do podjęcia produkcji w ciągu kilku miesięcy od podpisania odpowiednich umów. To prawda, że nie mamy gotowych podzespołów, tak jak np dacia, która większość rzeczy wzięła z dawnych renault, ale to nie znaczy, że nie możemy ich wyprodukować. Mamy wielu zdolnych projektantów oraz firmy, które wykonują podzespoły dla zachodnich koncernów, z powodzeniem więc mogły by je wykonywać dla rodzimego produktu.

Brak salonów? Tak, ale zbudowanie sieci dealerskiej to żaden problem. Na początku nie musi być duża, wystarczy w zasadzie jeden salon i serwis na województwo, potem sieć można rozbudować. I nie będzie to nic nowego, bo podobny proces przechodziła chociażby firma TATA, która w 2007 roku weszła na nasz rynek. Fakt, już w 2011 roku się z niego wycofała, ale przyczyną była niska sprzedaż, która wynikała z kolei z niskiej jakości produktów.
Sieć dealerska rozwiązuje też automatycznie problem serwisowania.

Oczywiście, całe przedsięwzięcie wymaga OGROMNYCH nakładów pieniędzy, ale ma bardzo duże szanse na to, by się zwrócić. Warunkiem jest odpowiedni produkt. Przede wszystkim musi być dobrej jakości (nawet jeśli będzie prosty, to musi być trwały) oraz cena. Jeśli zostaną spełnione te 2 warunki (a jest to wykonalne) to samochód będzie się sprzedawał, zarówno w kraju jak i za granicą.
Taka ciekawostka dla przypomnienia – W roku 1997 fiat punto z podstawowym silnikiem 1.1 i w zasadzie podstawowym wyposażeniem, w wersji 5 drzwiowej kosztował 35 tys. złotych. W tym samym czasie polonez z takim samym (lub lepszym wyposażeniem), będąc autem znacznie większym, dostępnym zarówno jako hatchback (caro) sedan (atu) lub kombi można było kupić już za 22 tys. złotych z przestarzałym silnikiem 1.6, za 23 tys. z dieslem 1.9 citroena lub za 24-25tys za wersję z silnikiem 1.4 16V od rovera.
Gdyby dzisiejszy „polonez” (czy jakkolwiek by się miał nazywać” oferował podobny stosunek „ilości otrzymywanego auta” do ceny, oferując jednocześnie przynajmniej ze 2 rodzaje nadwozia i oczywiście odpowiednią jakość, to bez wątpienia znalazł by nabywców.

Jeśli na rynku brytyjskim mogą co jakiś czas powstawać małe firmy, produkujące drogie auta, jeśli Horacio Pagani mógł spełnić swoje marzenie i stworzyć prężnie działającą firmę, to dlaczego miało by się to nie udać w Polsce?
Otwarta pozostaje kwestia tego, skąd wziąć na to środki, ale to już pozostaje w gestii rządzących krajem lub biznesmenów, którzy może w końcu dostrzegą tą szansę. Dziś brakuje na naszym rynku auta, które kosztowało by poniżej 30 tys. złotych i oferowało przestrzeń we wnętrzu i bagażniku większą niż chociaż cinquecento. I może w taki target warto uderzyć, projektując nowego poloneza? Już wyczuwam kontrargument – bo przecież na zachodzie nie potrzebują takich tanich aut. Otóż potrzebują. Dlatego dobrze sprzedaje się tam np. logan.

Podsumowując – chcę nowego poloneza. Chcę odrodzenia przemysłu samochodowego w Polsce i co więcej – wierzę, że ma to sens i potencjał. I przede wszystkim wierzę, że warto!

Autor: Szczepan Wojdyła

Szczepan Wojdyła - z zamiłowania i powołania kierowca, z wykształcenia politolog, zawodowo zajmuje się reklamą. W chwilach wolnych od pracy pisze bloga i pracę doktorską. Kocha samochody - im starsze tym lepsze, podziwia włoska motoryzację i uwielbia prowadzić wszystko, co ma kierownicę i 4 koła.

3 myśli w temacie “A ja chcę poloneza!”

  1. Pewnie chętni na „Poloneza” by się znaleźli, tylko jak piszesz musi być odpowiedni stosunek ceny do jakości. Problem jest kapitał. Kto z „wielkich” go wyłoży. Typowo polskiego kapitału tu nie widzę, powiązania z zagranicznymi firmami skutecznie zablokują taką inicjatywę. Na pomoc państwa też bym nie liczył, bo zachodnie koncerny postarają się aby uznać to za niezgodne z przepisami unijnymi. Jedyne rozwiązanie to jak w przypadku Skody czy Dacii wsparcie ze strony firmy matki. U nas najbliżej tego byłby Fiat, ale jak widać polityka firmy jest zupełnie inna.
    Zostaje jeszcze rozwój od podstaw, ale to bardzo długa droga.

  2. Podstawowa różnica między klientem polskim i zachodnim to taka że tam można racjonalnie wytłumaczyć że tani samochód może być dobry, a u nas rządzi podejście „przecież nie będę takim chłamem jeździł, bo za tani, bo polski to musi być…”
    Lepiej kupić B5 w TDI lub innego swetra, jak ma VW na masce to musi być najlepsze.

Skomentuj autowpracy.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *