Nyskie szutry – II runda Kierowcy Roku Opolszczyzny
Drugi KJS zorganizowany w tym roku na Opolszczyźnie miał być dla mnie pierwszym. Wcześniejszy KJS w Kędzierzynie-Koźlu musiałem odpuścić z powodu braku wolnego czasu, jednak dołożyłem starań, by wraz z moją skodą pojawić się w Nysie.
Organizatorów muszę pochwalić za kilka rzeczy, w tym chociażby honorowy start z ulicy Brackiej, w pobliżu nyskiego rynku.
Na starcie zgromadziło się 36 załóg, które przeszły pomyślnie wcześniejsze badanie techniczne przy salonie seata w Nysie. Jako właściciel starszego pojazdu nieco się tego badania obawiałem, na szczęście wszystko poszło ok. No, prawie wszystko. Chwila strachu była, gdy okazało się, że nie świeci jedno ze świateł stopu. Szybki zjazd na bok, kilka sekund poszukiwania przyczyny problemu i… jest! Najgłupsza z możliwych, czyli wypiął się kabelek z lampy 🙂 Moment później badanie zostało zaliczone i już można było ustawiać się w kolejce do startu.
Kolejna pochwała należy się za odcinki i ich zróżnicowanie. Już pierwszy rozgrywany w lesie, okazał się prawdziwą próbą wytrzymałości pojazdów. Nocne ulewy zamieniły las w bagno, w którym trudno było się poruszać, za to łatwo było coś urwać, lub wydzwonić w drzewo. Ja na pierwszej próbie trochę się pomyliłem co do trasy i udało mi się częściowo wypaść na pole, ale dojechałem do końca. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia i odcinki w lesie skutecznie wyeliminowały kilka załóg.
Kolejne dwa odcinki prowadziły polnymi drogami i faktycznie zasługiwały na miano nyskich szutrów. Był to bardzo szybkie fragmenty, które pokonywało się niemal bez zdejmowania nogi z gazu. Jedyny minus, jeśli można to tak określić to bardzo niewielka odległość między 2 a 3 odcinkiem, było to dosłownie kilkadziesiąt metrów, po prostej.
To, że odcinki były szybkie znać było po tym, że moja skoda mimo marnej mocy zdołała się tam rozpędzić do 110km/h (czyli szybsze auta gnały tam pewnie w okolicach 150km/h albo i więcej). Fantastyczna była też hopa w połowie odcinka, chociaż zaskakujący był zakręt, czyhający tuż za nią…
Do mety udało się dojechać. Z 36 załóg, dokonało tego 27. My zajęliśmy 25 miejsce i 7 na 8 w klasie 2. (startowało w tej klasie 10 załóg). Można by powiedzieć, że to kiepski wynik, jednak my byliśmy bardzo zadowoleni, bo nie byliśmy ostatni, pomimo, że startowaliśmy zdecydowanie najsłabszym autem, w dodatku niespecjalnie przygotowanym (seryjne zawieszenie, hamulce i silnik). Tak więc sukces jest pełny i liczę, że w czerwcu, na rajdzie festiwalowym uda się go powtórzyć, a zajmowane miejsce poprawić 😉
Podziękowania i pozdrowienia dla Piotrka, który świetnie spisał się jako pilot i z odwagą zniósł moje wygłupy za kierownicą 😛