Dramat w skarbowym, czyli płacimy podatek za zakup auta.

Jednym z mniej przyjemnych momentów po zakupie nowego samochodu jest ten, kiedy musimy udać się do Urzędu Skarbowego i zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych. Ot, taki maleńki prztyczek w nos podatnika, który nie dość że wydał pieniądze na samochód, to musi zapłacić za tą przyjemność dodatkową daninę. Teoretycznie podatek może zapłacić też sprzedający, ale nie oszukujmy się, takiej sytuacji w rzeczywistości praktycznie nie spotkamy.

No dobrze, kupiliśmy auto i jak każdy porządny obywatel udajemy się do jaskini grozy, czyli do właściwego Urzędu Skarbowego by zapłacić daninę. Teoretycznie jest to prosta sprawa – do zapłaty jest 2 procent wartości umowy. Wypełniamy odpowiedni druczek, płacimy w kasie (lub przelewem) należność i cześć.
Problem zaczyna się wtedy, gdy urzędnik uzna, że kwota na umowie jest zbyt niska. W teorii ma to chronić skarb państwa przed tymi, którzy specjalnie zaniżają wartość, by zapłacić niższy podatek. W praktyce jest to jedynie narzędzie do wyzysku obywateli, bo jak ktoś nie chce podatku zapłacić, to wpisuje na umowie kwotę poniżej 1000zł, bo wtedy wcale do urzędu udawać się nie trzeba (ale jakby co, nie wiecie tego ode mnie 😉 ).
No dobrze, powie ktoś, ale w takim razie na jakiej podstawie urzędnik stwierdza jaka jest wartość, w tym wypadku pojazdu? Może mają tabele Eurotaxu lub innej firmy, podobnie jak w wypadku ubezpieczeń, gdzie łatwo oszacować wartość samochodu? Ależ to by było zbyt proste, zbyt jasne i nie dawałoby takiego pola to wyzyskiwania podatnika.
No więc jak to wygląda? Otóż miłe panie (lub panowie, żeby nie dyskryminować) w okienku w skarbówce biorą naszą umowę, patrzą co też tam kupiliśmy po czym… sprawdzają ogłoszenia na otomoto (!).
Z litości powinienem już chyba pominąć totalną niekompetencję niektórych z nich, ale chyba jednak sobie zasłużyli. Przychodzę niedawno do skarbówki wesprzeć państwo z mojej kieszeni, no bo kupiłem auto. BMW. E36. W umowie, którą dałem pani było napisane BMW E36. W dowodzie rejestracyjnym BMW 323i Touring. I co? „Ale ja tu nie mam ani E36 ani 323” słyszę. Pomyślałem, że nie będę się wtrącał i pozwolę pani samej wybrnąć, ale okazało się po kilkunastu minutach czekania, że nie ma na to szans. Podpowiadam więc „może jest seria 3?”. Okazało się że jest. Nawet z takim silnikiem jak u mnie, czyli 2,5 litra w benzynie (pani nie spytała o moc, a przecież są dwa różne…). No ale znowu klops. „Ale ja tu nie mam kombi. Nie ma czegoś takiego jak seria 3 kombi. Jest sedan” – jęczy pani zza biurka. Jako, że jeszcze wtedy nie wiedziałem gdzie pani szuka wartości auta, to nawet się zgodziłem na to, żeby sobie na te sedany patrzyła. Pożałowałem chwilę później, kiedy pani poprosiła, żebym jako podstawę podatku wpisał kwotę o prawie 2 tys złotych wyższą niż ta, która była na umowie. „No bo ona tu najtańszy jaki ma to ma właśnie za taką cenę, wprawdzie sedan i z trochę mniejszym przebiegiem, ale rok i silnik się zgadzają”. W tym momencie zajrzałem na jej ekran, zobaczyłem otomoto i ręce mi opadły. Już przy kilku innych autach zdarzały mi się takie „podwyżki” ale nie o tyle, no i byłem przekonany, że odbywa się to na trochę innej podstawie. Delikatnie mówiąc wyśmiałem panią, bo rok wcześniej też przecież kupowałem bmw, prawie takie samo, tyle że sedana i płaciłem niższy podatek. Pani potrzebowała konsultacji z koleżanką, po czym zapytała co jest w aucie do zrobienia. Zagadka, co może być do zrobienia w 20-letnim aucie? Oczywiście opowiedziałem o blacharce, lakierze i innych problemach. Jak się okazało to wystarczyło, bym łaskawie mógł wpisać jako podstawę opodatkowania kwotę, którą NAPRAWDĘ za auto zapłaciłem.
Po wszystkim nasuwają mi się w zasadzie dwa pytania. Jedno natury ogólnej – czy to jest żart, że o wymiarze naszego podatku decyduje to jakie kto ogłoszenie wystawił? Moje BMW też było wystawione za cenę wyższą o 25%, co nie znaczy, że było tyle warte i dlatego też udało mi się wynegocjować niższą cenę.
Drugie pytanie ma charakter nieco bardziej szczegółowy. Dlaczego otomoto? Dlaczego nie olx albo gratka? Albo lokalny serwis ogłoszeniowy? Na to pytanie nie znam odpowiedzi.
Dla wszystkich mam jedną radę. Kłóćcie się, walczcie i nie dajcie się za darmo skubać skarbówce. Jaka była by różnica w podatku, gdybym zgodził się na wyższą wartość auta? Niby niewielka, ot ok. 40 złotych. Ale liczy się zasada. Nie zamierzam płacić za cudzą głupotę…

Autor: Szczepan Wojdyła

Szczepan Wojdyła - z zamiłowania i powołania kierowca, z wykształcenia politolog, zawodowo zajmuje się reklamą. W chwilach wolnych od pracy pisze bloga i pracę doktorską. Kocha samochody - im starsze tym lepsze, podziwia włoska motoryzację i uwielbia prowadzić wszystko, co ma kierownicę i 4 koła.

8 myśli w temacie “Dramat w skarbowym, czyli płacimy podatek za zakup auta.”

  1. Masakra. W moim przypadku, pani chyba na otomoto znalazła bardzo szybko ogłoszenia w niższej cenie, bo od razu przystała na kwotę z umowy. Może w ogóle to jest sposób. Patrz kupujesz auto i w tym momencie wystawiasz ogłoszenie z podobnym samochodem do twojego w niskiej cenie, które pani w okienku zobaczy.. 😛

    Pozdrawiam

  2. Jeśli się nie obrazisz, sprostuję kilka spraw 🙂 Po pierwsze 2% podatku liczone jest od wartości rynkowej a nie wartości na umowie, po drugie, gdy na umowie masz wpisane poniżej 1000 pln i tak musisz się udać do US aby Pani zatwierdziła, czyli zgodziła się z tą ceną 🙂 A tak po za tym, ta praktyka jest stosowana od wielu, wielu lat 🙂 Pani „odpala” otomoto i szpera w poszukiwaniu jak najdroższego, podobnego samochodu 😉 Za każdym razem gdy płacę tą wątpliwej słuszności daninę, pytam Pani (która nawiasem mówiąc jest tylko narzędziem US i MF ) czy jeśli dodałbym przed wizytą 20 ogłoszeń każde pasujące do kryteriów wyszukiwania o cenie wiele niższej to będzie jej zdaniem wymierne badanie wartości rynkowej.

      1. czyli wychodzi perfidna nadinterpretacja US 🙂
        zwracam niniejszym honor 🙂 i tak sobie myślę, że może trzeba się tymi artykułami z kodeksu podeprzeć następnym razem przy płaceniu PCC 🙂

  3. Ja się zastanawiam kto w ogóle wymyśla te urzędowe procedury…szkoda tylko że owe panie nie zamieszczają pytań na zapytaj.pl i nie czekają aż ktoś im odpowie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *