Śnieg to nie koniec świata!

Znowu spadł śnieg. Niby nic niezwykłego, ale dla wielu kierowców jego obecność zimą wydaje się ogromnym zaskoczeniem. Tak wielkim, że paraliżuje ich, zmuszając do poruszania się z prędkościami rzędu góra 20km/h. Czy to musi jednak tak wyglądać? Czy naprawdę warstwa śniegu czy nawet lekkie oblodzenie musi paraliżować ruch w miastach? Moim zdaniem nie, pod warunkiem, że zamiast strachu włączymy myślenie.

Czytaj dalej Śnieg to nie koniec świata!

Z naturą nie wygrasz. Górą RWD!

Na początku tego roku, gdy sprzedawałem moje BMW E36 miałem mocne postanowienie, że teraz będę startował w KJS i walczył. Stąd decyzja o zakupie rajdowej astry. Życie oczywiście mocno zweryfikowało moje plany, a kilka imprez w których wziąłem udział potwierdziło tylko, że większą frajdę niż walka o sekundy daje mi jednak jazda w poślizgu. A że driftowanie i przedni napęd raczej nie idą w parze, zapadła decyzja o powrocie do RWD, a co za tym idzie do jedynej słusznej marki jeśli chodzi o tanie driftowanie – BMW.

Czytaj dalej Z naturą nie wygrasz. Górą RWD!

Dramat w skarbowym, czyli płacimy podatek za zakup auta.

Jednym z mniej przyjemnych momentów po zakupie nowego samochodu jest ten, kiedy musimy udać się do Urzędu Skarbowego i zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych. Ot, taki maleńki prztyczek w nos podatnika, który nie dość że wydał pieniądze na samochód, to musi zapłacić za tą przyjemność dodatkową daninę. Teoretycznie podatek może zapłacić też sprzedający, ale nie oszukujmy się, takiej sytuacji w rzeczywistości praktycznie nie spotkamy.

Czytaj dalej Dramat w skarbowym, czyli płacimy podatek za zakup auta.

Śląska Liga Rally Sprint – runda I

W tym sezonie Śląska Liga Rajdowa zmieniła nazwę na bardziej pasującą do prawdziwego charakteru imprezy i stała się Śląską Ligą Rally Sprint. Teren zawodów przeniósł się także na drugą połowę lotniska w Kamieniu Śląskim (o tym dlaczego tak się stało w następnym wpisie). 21 lutego rozegrano I rundę zawodów.

foto: PhotDariusz.pl
foto: PhotoDariusz.pl

Czytaj dalej Śląska Liga Rally Sprint – runda I

Mitsubishi Galant 2.5 V6 – limuzyna za grosze

Galant z lat 1997-2003 był limuzyną klasy średniej, w Europie zaś topowym modelem tej marki. Plasował się gdzieś pomiędzy BMW serii 3, Audi A4 i Mercedesem klasy C a BMW serii 5, Audi A6 i klasą E. Obecnie jego ceny zaczynają się już od 3-4 tys złotych za egzemplarze w kiepskim stanie do 12-15 tys za najbogatsze, zadbane egzemplarze z końca produkcji. Czy jednak jest to auto warte zainteresowania?

Czytaj dalej Mitsubishi Galant 2.5 V6 – limuzyna za grosze

Mitsubishi Lancer CS – bezproblemowy nudziarz?

Lancer CS to kolejna generacja tego modelu Mitsubishi. Produkowany w latach 2003-2007 model nie cieszył się na polskim rynku zbyt dużą popularnością. Od kilku lat za sprawą importu z krajów zachodnich, coraz częściej widuje się lancery na ulicach. Pojawia się pytanie, czy ten model faktycznie wart jest uwagi?


Czytaj dalej Mitsubishi Lancer CS – bezproblemowy nudziarz?

Pitstop Opole znowu w Kamieniu Śląskim

Pitstop Opole to grupa pasjonatów motoryzacji, która swój początek wzięła od internetowego forum. Dziś forum już w zasadzie nie działa, natomiast grupa prężnie działa na facebooku i (przede wszystkim) na żywo.

Pod koniec maja Pitstop zorganizował imprezę dla swoich członków na lotnisku w Kamieniu Śląskim.
Plan był stosunkowo prosty – sporo ścigania na 1/4 mili, trochę driftu i próba czasowa.
Na lotnisku stawiło się około 50 aut, wśród nich takie perełki jak chevrolet corvette czy toyota mr2 (mk2), a także kilka bmw, audi, volkswagenów itp.
Dla mnie była to w zasadzie pierwsza okazja do przetestowania mojego bmw 323i w kontrolowanych warunkach na 1/4 mili.
Jak to wyglądało, prezentuję tu:

Mała poprawka, bmw E46 328 z którym się ścigałem jako pierwszym ma wg właściciela ~230KM 😉
Warto przypomnieć – bmw 323i – silnik R6 2494ccm, 170KM, 245Nm, ok 1200kg. Niestety od wyścigu z corollą TS start był na oponach, które wyglądały tak:

A dlaczego tylne opony tak wyglądały? No cóż, kiedyś trzeba było nauczyć się drifotwać 😉

W końcu była jeszcze jazda na czas. Mimo opon jak wyżej (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak wyglądają 😉 ) udało mi się zająć 3 miejsce w swojej klasie.

Ogólnie impreza bardzo sympatyczna, dużo ciekawych aut i interesujących pojedynków. Następna ponoć może jeszcze we wrześniu? 😉

A już wkrótce kilka słów z rajdu festiwalowego 😛

Coś się kończy, coś się zaczyna…

Czasem o trudnych rzeczach najlepiej mówić wprost.
Dlatego napiszę bez kombinacji – sprzedałem moją Skodę 120L. Bardzo mi było jej żal, kiedy odjeżdżała, bo spędziłem z nią ponad półtora roku i wsadziłem w nią sporo serca i pieniędzy, ale przychodzi w życiu taki czas, że trzeba coś zmienić i właśnie ta zmiana była konieczna.
Ciągle żal mi, że musiałem sprzedać skodę, ale nie miałem warunków na to, żeby bawić się w jej modyfikowanie, a niestety w seryjnej specyfikacji nie dawała ona szans na jakąkolwiek walkę w KJS. Owszem, zabawa w trakcie jazdy była świetna, ale świadomość, że zawsze jest się ostatnim trochę drażniła. Dlatego zapadła decyzja o sprzedaży. Samochód poszedł razem ze wszystkimi nagromadzonymi do niego częściami, drugim silnikiem, skrzynią, dwoma kompletami kół i masą opon. Szczęście w tym nieszczęściu jest takie, że kwota jaką otrzymałem za skodę w zasadzie pozwoliła zamknąć projekt ‚Skoda 120L’z niemal zerowym bilansem.
Na koniec ciekawostka – na kilka tygodni przed sprzedażą na tył wpadły do skody sprężyny od żuka skrócone o dwa zwoje. Niższe i sztywne, znacząco poprawiły prowadzenie. No ale z tego to już będzie się cieszyć nowy nabywca.
Ostatnie foto:

Następcy skody zacząłem szukać jeszcze przed sprzedażą. Kryteria były podobne jak wtedy, gdy kupiłem skodę – w miarę lekkie auto z tylnym napędem. Tym razem doszła do tego moc (minimum 150KM) no i większy budżet. Kupując skodę zakładałem kwotę 2000zł, tym razem byłem gotów wydać nawet trzykrotnie więcej. Nie chciałem tym razem szukać auta zbyt egzotycznego, żeby koszty części i napraw były na akceptowalnym poziomie.
Biorąc pod uwagę te kryteria wybór okazał się niezbyt szeroki. Po wielu dniach przeglądania allegro, otomoto i olx.pl zdecydowałem się na BMW E36 lub E30. W obu wypadkach w grę wchodziły silniki od 2.0 w górę, bo mniejsze były za słabe. Do 2.0 też podchodziłem z obawą, bo niby 150KM, ale realnie przekładało się to na okolice 10s do 100km/h – dla mnie trochę za wolno. Ostatecznie musiałem odrzucić E30. Dwa fajne, dobrze przygotowane egzemplarze z silnikami 2,5 były już sprzedane, gdy dzwoniłem po ogłoszeniach. Zostało więc E36, którego był większy wybór. Choć i tutaj nie było zbyt łatwo.
Początkowo nastawiłem się na wersję compact – zarówno wymiary jak i mniejsza masa były bardzo mile widziane. Problem polegał na tym, że w kwocie jaką dysponowałem brak było egzemplarzy w wersji 320, 323, 325 albo 328, królowały za to silniki 1.6 i 1.8. Podobnie było z wersją coupe, choć za nią przemawiały jedynie względy estetyczne. W pewnym momencie byłem już gotowy kupić 320 coupe, które było ok. 90km ode mnie, w Kłobucku, ale po oględzinach wróciłem zdegustowany. Blacha, silnik i zawieszenie były w miarę ok, ale wnętrze było POWYRYWANE, do tego ubezpieczenie skończyło się dzień przed tym, jak przyjechałem obejrzeć auto, a właściciel nie pozwolił na jazdę próbną za kierownicą tego potwora… Gdyby nie to, może bym je wziął, bo cena po negocjacjach mogła sięgnąć 2500zł. Ale cieszę się, że nie zdecydowałem się na ten egzemplarz.
Zaledwie kilka dni później znalazłem następcę skody. Stało się to w dniu, gdy nabywca przyjechał odebrać ode mnie czeskiego potwora 😉
Znalezione BMW 323i w sedanie w kolorze niebieskim (montrealblau) było ledwie 80km ode mnie i kusiło dobrym stanem, zawieszeniem KONI i atrakcyjną ceną do negocjacji.
Na miejscu okazało się, że też nie jest to ideał. Silnik pracował dobrze, zawieszenie było nieco obniżone i sztywne (amortyzatory z regulacją twardości), ale uszkodzony był lewy błotnik (delikatnie) no i brak było wnętrza. Nie było boczków ani tylnej kanapy, a fotele z przodu były z wersji coupe, do tego w średnim stanie. Za to blacharka była w bardzo fajnym stanie. To, co dla normalnego kupującego było by mocnym argumentem przeciw, dla mnie było dobre, bo dawało pretekst do zbijania ceny.

Na plus należy zaliczyć to, że wszystko działało – elektryczne szyby i szyberdach, wspomaganie kierownicy, całe oświetlenie itd. Później okazało się, że działa nawet zapalniczka (nie była podpięta wtyczka) i jest oryginalna wiązka do radia. Niby w rajdówce to wszystko zbędne ale jak jest, to lepiej niech już działa. Do tego ubezpiecznie wykupione było do końca lutego 2016! (wprawdzie potem się okazało, że trzeba zapłacić jeszcze drugą ratę, ale i tak za cenę 300zł mam ubezpieczenie na niemal cały rok). Jazda próbna ujawniła jedyną wadę – coś stuka przy zmianie biegów z tyłu, ale poza tym auto było bez zarzutu. Po krótkich negocjacjach udało się uzyskać satysfakcjonującą cenę, choć wywoławczo auto przekraczało nieco mój założony budżet.

Podsumowując – co to za złom?
BMW 323i – silnik 2494ccm typ M52B25 z jednym vanosem (zmienne fazy rozrządu). Moc 170KM@5500rpm, moment 245Nm@3900rpm. Według fabryki ok. 1300kg i 8s do 100km/h. Ja na g-techu wykręciłem 7,26s, do 100km/h ale też auto trochę lżejsze, bo puste. Kupione na zimówka 205/50/16, aktualnie założone letnie 205/45/16, na stalówkach. Aktualnie są już dołożone płaskie boczki drzwiowe z PCV
Pierwszy start wóz ma już za sobą, ale o tym w następnym wpisie 😉

A ja chcę poloneza!

Do tego wpisu niejako zmusił mnie artykuł, który niedawno pojawił się na portalu Klubu Jagiellońskiego.
http://jagiellonski24.pl/2015/01/25/kup-pan-poloneza/

Odnoszę wrażenie, że autor tego artykułu zupełnie nie rozumie kompleksowości problemu jakim jest stworzenie (czy może odtworzenie?) krajowego przemysłu samochodowego.
Przede wszystkim boli postawienie sprawy – nie, bo nie. Nie da się. Nie można. Nie ma sensu. Z przykrością stwierdzam, że to bardzo „polskie” myślenie…
Autor artykułu upiera się, że produkcja krajowego samochodu nie ma sensu bo:
a) nie da się tego zrobić, bo przemysł samochodowy nie istnieje, więc nie ma gdzie go wyprodukować.
b) nawet jak się da, to nikt go nie kupi, bo nie ma salonów
c) nawet jak kupi, to nie będzie miał go gdzie serwisować, bo nie ma sieci serwisowej
Oprócz tego autor zafiksował się na nazwie polonez (która moim zdaniem nie ma żadnego znaczenia) i wytacza przeciwko niej ciężkie działa, no bo przecież nikt na świecie nie zna poloneza. A kto znał dacię przed loganem albo skodę przed felcią?

Projekt poloneza 2015

Czytaj dalej A ja chcę poloneza!