Zima raz jeszcze

Ostatnio miałem przyjemność wybrać się do Kotliny Kłodzkiej. Wielokrotnie czytałem o tamtejszych pięknych trasach, ale dopiero teraz pierwszy raz miałem okazję by się z nimi zapoznać „na żywo”. Strome zjazdy i podjazdy, ostre zakręty tuż nad wielometrowymi przepaściami a w tle ośnieżone góry i lasy – widok równie piękny jak i zdradliwy, bo łatwo odciąga wzrok od drogi, a chwila nieuwagi może w tych warunkach kosztować nas utratę panowania nad samochodem.
Do tego wszystkiego doszedł śnieg. A w zasadzie nie sam śnieg a śnieżyce i zamiecie, ograniczające chwilami widoczność do 10-20 metrów. W takich warunkach szybko daje się zauważyć, kto jest prawdziwym kierowcą a kto tylko posiadaczem prawa jazdy. Brak redukcji biegu na zjazdach i przy podjazdach, zbyt duża prędkość na zakrętach lub dla odmiany jazda z prędkością 20km/h przy zerowym ruchu na drodze, jazda na letnich oponach, hamowanie w zakręcie zamiast przed – oto najczęstsze zimowe grzechy posiadaczy prawa jazdy, dla których warunki zimowe są prawdziwym szokiem a śnieg na drodze równa się niemalże końcowi świata.
A przecież zima nie jest taka straszna. Owszem, często trzeba zwolnić, czasami nawet bardzo, należy pamiętać, że droga hamowania robi się kilkukrotnie dłuższa, a ruszenie ze skrzyżowania zasypanego śniegiem nie będzie tak błyskawiczne jak na suchej nawierzchni. Do tego poranne odkopywanie samochodów i niska temperatura utrudniają skupienie się na jeździe. Ale dobry kierowca traktuje zimę z respektem, ale bez strachu, w końcu zasady ruchu drogowego nie ulegają zmianie, tylko trzeba brać pod uwagę warunki oraz swoje umiejętności.

Przy okazji jeszcze jedna sprawa, która pojawia się zimą – zakrywanie wlotów chłodnicy folią, kartonem, a widziałem że nawet deskami. Sprawa wygląda tak, że jeśli nasz samochód ma sprawny układ chłodzenia, to takie zasłanianie nie jest do niczego potrzebne, a co więcej, przy jeździe w trasie lub w miejskich korkach może doprowadzić do przegrzania się silnika. A liczba „zakrywaczy” jest porażająca i stale rośnie wraz ze spadkiem temperatury. Oczywiście, nawet sprawne auto będzie się na mrozie rozgrzewało nieco dłużej, ale czy ta minuta lub dwie (tak, przy sprawnym układzie taka będzie różnica) jest warta kombinacji i ryzyka przegrzania?
No cóż, niech każdy sobie na to sam odpowie…

Autor: Szczepan Wojdyła

Szczepan Wojdyła - z zamiłowania i powołania kierowca, z wykształcenia politolog, zawodowo zajmuje się reklamą. W chwilach wolnych od pracy pisze bloga i pracę doktorską. Kocha samochody - im starsze tym lepsze, podziwia włoska motoryzację i uwielbia prowadzić wszystko, co ma kierownicę i 4 koła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *